Kacper Strykowski: PiS ładniejszy na Podkarpaciu

Po czwartkowej debacie przedwyborczej do Parlamentu Europejskiego, jaką zorganizowała Wyższa Szkoła Gospodarski i Zarządzania w Mielcu, zmuszony jestem odpowiedzieć na pytanie, które sam niedawno zadałem. Czy p.Tomaszowi Porębie przynależność do konserwatywnego i prawicowego PiS-u przeszkodzi w czerwcowych wyborach? Mogę dzisiaj z całą pewnością stwierdzić, że nie.

Będę niesprawiedliwy pisząc, iż jest to zasługa tejże właśnie przynależności – PiS na Podkarpaciu jest niestety politycznym dominatorem – jednak o tym czynniku zapomnieć nie można. Widać to było po kilku wypowiedziach słuchaczy, którzy okazywali poparcie kandydatowi nie odnosząc się właściwie to żadnych konkretnych kwestii. Nie było wypowiedzi, która występy p.Poręby pochwaliłaby, udzielając mu tym samym poparcia, przy jednoczesnym wskazaniu konkretnych aspektów, które o tym poparciu zaważyły. Opinie: „jesteśmy za!” , „tak trzymać!”, pozostawione samym sobie, świadczą o zaślepionym poparciu danego ugrupowania, które stało się ulubionym za sprawą zasłyszanych gdzieś sloganów. Zdeklarowana więc to ujma dla wyborców, niekoniecznie samego kandydata.

Z punktu widzenia podkarpackiego PiS-u szkoda, że dobra reprezentacja nie pokrywa się z równie dobrym i uzasadnionym przyklaskiem. Ten przyklask był niestety zamówiony u młodzieży w pisowskich koszulkach. Tu mała dygresja: o ile samo środowisko PiS-u kojarzone jest raczej z wizualnie szpetnym konserwatyzmem – ludzie mediów często zwracają uwagę na to, iż politycy PiS zwyczajnie nie są ładni, nie są reprezentatywni – o tyle trzeba powiedzieć, że młodzieżówka wspierająca p.Porębę tę tezę obaliła zupełnie.

Daleki jestem od ubogacania wartości takich jak wygląd zewnętrzny w polityce, przeciwnie, dzisiejsze zwracanie uwagi na oprawę razi mnie niepojęcie. Przyglądając się jednak debacie, można było zatracić obraz kojarzony z Platformą Obywatelską na rzecz PiS-u właśnie. Polityczna elegancja była wyraźną zaletą Prawa i Sprawiedliwości, szczególnie jeśli chodzi o wspierające p.Porębę nastolatki.

Kandydat PiS od samego początku sprawiał wrażenie najlepiej przygotowanego do spotkania. Emanował spokojem, i choć cecha ta była dostrzegalna u wszystkich kandydatów, u niego właśnie połączona z nieukrywaną pewnością siebie, dała możliwie najlepszy efekt. Pod względem merytorycznego przygotowania, posiadanej wiedzy na tematy dyskusji oraz chęci podjęcia zawodowej aktywności w Europejskim Parlamencie, p.Poręba wyróżniał się na tle oponentów z Platformy czy Sojuszu Lewicy. Nic dziwnego, że seria pytań publiczności skierowana była właśnie do niego.

Pod względem przygotowania koniecznie wyróżnić trzeba p.Mieczysława Janowskiego. Były prezydent Rzeszowa, Senator, a obecnie Poseł PE udowodnił, że praca szczególnie w tym ostatnim organie jest mu bliska. P.Janowski mówił o swojej dotychczasowej pracy w Komisji Rozwoju Regionalnego, podkreślając przy tym, że pracę tam chciałby kontynuować. Postaci takiej trudno odmówić słuszności w podejmowanych kwestiach, ciężko nie przyznać racji, kiedy mówi o europarlamentarnych faktach. Tym bardziej, jeśli partyjna przynależność nie jest w tym wypadku wyznacznikiem numer jeden. P.Janowski był dotychczas członkiem AWS, PiS, a obecnie startuje z ramienia PSL. Można odczytywać to w kategoriach politycznego niezdecydowania, jednak mam wrażenie, że chodzi o realizowanie samych założeń, że kandydat chce osiągać swe cele, a sprawą absolutnie trzeciorzędną jest dla niego przynależność partyjna.

W debacie wziął również udział p.Daniel Kozdęba. Najmłodszy uczestnik (33. lata) mówił o doświadczeniu jakie zdobył pracując w Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, a które mogłoby okazać się niezwykle przydatne podczas pracy w PE. P. Kozdęba zajmował się już promowaniem naszego regionu na rynkach inwestycyjnych. Przekonywał inwestorów, iż to właśnie na Podkarpaciu najlepiej lokować swoje pieniądze. Podobną aktywność chciałby podjąć w Parlamencie Europejskim, pracując m.in. w Komisji Rozwoju Regionalnego.

Nie Andrzej Chrabąszcz, jak domniemał kandydat PiS, a p.Adam Chrabąszcz również postanowił zawalczyć o mandat europosła (p.Andrzej Chrabąszcz jest mieleckim starostą – KS). Jest to postać kojarzona z działalności w Radzie Powiatu, gdzie pełni funkcję wiceprzewodniczącego. Podczas debaty bronił swoje ugrupowanie przed atakami oponentów, jakoby Platforma Obywatelska zaprzepaściła projekty milionowych dofinansowań do przemysłów w Polsce kluczowych, takich jak stoczniowy, wydobywczy czy energetyczny. Przyznał, że efektywniej można było wykorzystać europejskie środki, jednak mimo to spora ich część do Polski trafiła. Zauważył również, że podczas publicznego dyskursu, budujemy atmosferę swoistego pępka świata, który chciałby otrzymać możliwie największą pomoc ze strony WE, nie licząc się przy tym z innymi państwami, które również podobnego wsparcia oczekują.

Wymienione postaci zostały odebrane w sposób pozytywny. Przynajmniej powinno tak być z obiektywnego punktu widzenia. Swój występ skazał natomiast na kompletne niepowodzenie kandydat Unii Polityki Realnej, co niebywale mnie zasmuciło. Liczyłem bowiem na poważną opozycję w stosunku do słów wszystkich wcześniejszych polityków, praktyczną alternatywę zaprezentowaną w sposób możliwie najbardziej przystępny. Idee UPR, na tle wszystkich innych partii politycznych, odznaczają się konsekwencją, zdecydowaniem i jasno sprecyzowanymi celami. Można więc było spodziewać się interesującej debaty euro- sympatyków, bo są nimi wszyscy powyżsi, z jedynym prawicowym euro- sceptykiem – panem Tadeuszem Ziębą.

Niestety p.Tadeusz Zięba zaprzepaścił swoją, jak i całej UPR, szansę na pokazanie się wyborcom. Z konieczności wykonywania zawodowych obowiązków (p.Zięba jest lekarzem), opuścił debatę wygłaszając, a raczej odczytując przemowę dotyczącą obecnej sytuacji w strukturach Unii Europejskiej, polskiej w niej roli oraz wartościach, których nie możemy na rzecz Europy się wyzbyć. Jednak, ile słuszności w przeczytanym wystąpieniu by nie było, forma z jaką zrobił to p.Zięba była nie do przyjęcia. Po kilku minutach sala przestała wykazywać jakiekolwiek zainteresowanie słowami kandydata UPR, który nie utrzymywał z odbiorcami nawet kontaktu wzrokowego, a prowadzący debatę p. Andrzej Skowron zmuszony był kilkakrotnie prosić o zakończenie monotonnego wywodu. Po kilkunastu minutach opuścił aulę i nie brał udziału w debacie.

Całe spotkanie należy jednak uznać za udane. Mimo, że łatwiej byłoby wskazać niedociągnięcia i klopsy, niż bezpośrednie zalety spotkania. Ta, jest właściwie jedna, za to fundamentalna: ogromny plus za zorganizowanie otwartej debaty publicznej kandydatów lokalnego okręgu wyborczego. Każdą formę publicznego dyskursu należy pochwalić, tym bardziej jeżeli podejmuje ona kwestie tak istotne, jak podkarpacka, polska reprezentacja w strukturach Unii. Mogliśmy bezpośrednio spotkać się ludźmi, którym chcemy 7 czerwca zaufać oddając na nich głos, mogliśmy zadać pytanie, mogliśmy zweryfikować zdobytą dotychczas wiedzę. I za to podziękowania dla WSGiZ w Mielcu.

Kacper Strykowski