Przeważa argument siły

Z Tomaszem Porębą, europosłem Prawa i Sprawiedliwości do Parlamentu Europejskiego, rozmawia Mariusz Kamieniec

Panie Pośle, Parlament Europejski zdecydował dziś, że Polska ma przyjąć 9 tysięcy uchodźców. Co oznacza ta decyzja i czy mimo wszystko jest to dla Pana zaskoczenie?

– Wynik dzisiejszego głosowania niestety nie był zaskoczeniem. Już od ubiegłego tygodnia, kiedy to w Strasburgu Jean-Claude Juncker przedstawił plan przyjęcia 120 tysięcy uchodźców, widać było poparcie większości eurodeputowanych dla tego pomysłu. Jest to na razie rekomendacja dla rządu, który – mam nadzieję – sprzeciwi się temu projektowi. W tej sprawie pozostaje bowiem bardzo wiele niewiadomych, chociażby: na jakich zasadach będzie przebiegać relokacja uchodźców, jak odróżnić imigrantów zarobkowych od uchodźców i czy Unia Europejska będzie zwiększać limity wraz z napływem kolejnych uchodźców? Niestety, dziś większość działań jest podejmowanych w imię źle pojętej otwartości i brakuje odpowiedzi na te zasadnicze pytania.

Część europosłów Platformy poparła kwoty uchodźców i karanie państw, które będą uchylać się od ich przyjęcia, a część wstrzymała się od głosu. W komentarzach pojawiają się bardzo mocne określenia, zahaczające nawet o zdradę narodową. Jakie są Pana odczucia?

– Stanowisko Platformy Obywatelskiej w tej sprawie jest bardzo chwiejne – to niepokojące, biorąc pod uwagę, że to ta formacja odpowiada za podejmowanie decyzji. Platforma była dziś za, a nawet przeciw, co kontrastuje ze zdecydowanymi wypowiedziami premier Ewy Kopacz z wczorajszej debaty sejmowej. Nie jest to dobry prognostyk przed przyszłotygodniowym szczytem, notabene zwołanym pod dyktando Angeli Merkel, przez szefa Rady Europejskiej Donalda Tuska. Polska już teraz powinna budować koalicję z państwami Grupy Wyszehradzkiej, które także sprzeciwiają się propozycji Komisji Europejskiej.

Czy tak poważnej decyzji nie należało uzgodnić z Narodem?

– Z pewnością nie należy podejmować decyzji pod presją czasu, tymczasem widać dziś, że polski rząd zbyt mocno ulega wpływom części zachodnich polityków i atmosferze kampanii wyborczej. Wykorzystywanie kwestii uchodźców jako oręża w walce wyborczej świadczy o tym, że rząd Ewy Kopacz traktuje ten problem doraźnie i nie dostrzega długofalowych konsekwencji podejmowanych dziś w pośpiechu decyzji.

Podziela Pan stanowisko brytyjskiego europosła Nigela Farage’a, który oświadczył dziś, że „otwieranie drzwi na exodus to pomaganie przemytnikom”?

– Na pewno należy zadać sobie pytanie o system kontroli osób, które w ostatnim czasie masowo próbują przedostać się na teren Unii Europejskiej. Docierają do nas kolejne sygnały o tym, iż w drodze niszczone są dokumenty tożsamości i wyrabiane są zupełnie nowe. Jedno jest pewne, a mianowicie, że Unia Europejska nie jest w tej chwili przygotowana na dokładną weryfikację i przyjęcie wszystkich, którzy próbują dostać się na jej terytorium, a w działaniach kontrolnych brakuje jednolitego stanowiska. To musi niepokoić.

Podczas środowej debaty w Sejmie premier Kopacz powiedziała, że w trakcie dyskusji o uchodźcach budujemy opinię o Polsce na całym świecie. Jaką opinię wystawia Polsce obecny rząd i czy droga ustępstw wobec unijnego dyktatu to droga do zdobywania szacunku w innych państwach ?

– Myślę, że sprawę należy postawić zupełnie inaczej – nie chodzi tu o opinię o Polsce, ale o ochronę interesów i prawa do suwerennego podejmowania decyzji przez nasz kraj. Nikt nie może zarzucić Polakom, że nie okazują współczucia uchodźcom. To właśnie my – lepiej niż inni – rozumiemy, czym jest piekło wojny. Unia Europejska powstała właśnie po to, by zapobiegać podobnym tragediom, jednakże absorpcja coraz większej liczby uchodźców nie rozwiąże problemów państw, z których uciekli.

„Potrzebujemy ducha europejskiej wspólnoty i w razie konieczności to musi być siłą narzucone” – mówił w wywiadzie dla niemieckiej stacji telewizyjnej ZDF przewodniczący Parlamentu Europejskiego Martin Schulz. Wygląda na to, że wspólnotowość, a jednocześnie autonomiczność każdego z członków, które miały stać u podstaw integracji europejskiej, legły w gruzach, a zasadę równości zastąpił dyktat. Co oznacza ten precedens?

– Niedwuznaczna sugestia przewodniczącego Martina Schulza o możliwości siłowego narzucania rozwiązań to krok w zdecydowanie złą stronę. Nie ma wątpliwości, że tymi słowami przewodniczący Parlamentu Europejskiego nie tylko przekroczył swoje kompetencje, wkraczając w sferę indywidualnych decyzji państw członkowskich, ale naruszył też unijne traktaty. W związku z tym na wniosek delegacji Prawa i Sprawiedliwości w Parlamencie Europejskim przewodniczący Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Syed Kamall wystosował list do Martina Schulza, w którym stanowczo sprzeciwia się tego typu retoryce siły. Mam nadzieję, że to przypomni przewodniczącemu PE, iż w Unii Europejskiej wszystkie państwa członkowskie mają prawo do samostanowienia.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniec